sobota, 11 września 2010

Zamkniety rozdzial...

Jestem juz po operacji.
No i teraz nie wiem co wiecej powiedziec. Usuneli mi troche komorek, ktore byly niby moje ale tak na prawde to nie powinnam ich byla miec wiec sie do nich nie przyznaje. Usuneli tez troche tych, do ktorych sie przyznaje, ot tak na wszelki wypadek jakby sie "zarazily" rakiem od tych nadliczbowych. Teraz musze tylko dojsc szybko do siebie i nie zawracac sobie glowy tym, ze rak moze wrocic, ze moze powinna bylam wybrac agresywniejsze leczenie, ze moze to, ze moze co innego, ze gdyby... zwariowac mozna od pytan i watpliwosci. Na razie to najgorsze jest za mna i nie ma co sie zamartwiac tym co dalej.

Chce sie tylko podzielic mala historyjka ze szpitala. W czasie operacji mialam sen o tym, ze bylam na szlaku gorskim, ktory bardzo chcialabym w przyszlym roku pokonac. Juz dochodzilam do konca kiedy sie obudzilam. Anastezjolog zapytal mnie jak sie czuje. Powiedzialam mu, ze dobrze, ale chcialabym jeszcze piec minut wiecej narkozy bo musze dokonczyc sen. Rozesmial sie tylko a ja chyba bede musiala dokonczyc moj sen w przyszlym roku w gorach, tym razem na jawie. 

Janek i Kenus jeszcze maja troche wiecej zachodu bo musza sie mna troche opiekowac, ale mysle, ze tego na prawde nie bedzie duzo. Na szczescie nie musza byc przy mnie caly czas.

Jeszcze raz dziekuje za telefony i cieple slowa otuchy. Macie na prawde zlote serca.