sobota, 8 stycznia 2011

Wreszcie wypad w gory

Kilka razy juz odkladalismy wypad w gory bo albo za cieplo, albo burza sniegowa, albo brak czasu. W koncu wszystko sie zlozylo jakos do kupy i wyskoczylismy na kilka tylko godzin by polazic w rakietach sniegowych. Wyjazd o 6-tej rano gwarantuje niezbyt duzy ruch i duzo czasu na miejscu. Janka jakos rakiety sniegowe wcale nie kusza, a szkoda, bo to dobry trening.

Juz po kwadransie wiedzialam, ze bede sie rozbierac

Chcielismy odwiedzic Jeziora Echo, ktore nam sie tak bardzo podobaly, jak bylismy tam we wrzesniu, ale nie moglismy dostac sie do parkingu bo drogi byly zablokowane sniegiem, wystawaly tylko tabliczki z nazwami. Tam musi byc jakis dojazd bo wiem, ze ludziska robia zimowe wyprawy w te rejony. My postanowilismy jednak tracic czasu na jezdzenie w kolko i podskoczylismy do Hope Valley (Doliny Nadziei). Nie udalo mi sie doszukac skad sie wziela ta nazwa. Czy to byla nadzieja osadnikow na lepsze zycie czy spekulantow na znalezienie zlota? Moze nastepnym razem podpytam ludzi, ktorzy tam mieszkaja. 



Madry Kenneth od samego poczatku ubral sie lekko







Pogode mielismy super, nieco ponad 0C i bardzo mocne slonce. W miare lagodny i bardzo sloneczny zimowy klimat okolic jeziora Tahoe jest duzym magnesem dla tych, ktorzy kochaja sporty zimowe. Dla Kenusia to jest raj. On od malego przepada za zima i przepada za wszelakimi snieznymi wyprawami. 

Lazenie w rakietach sniegowych to bardzo ciezka praca.  Juz po paru minutach bylam zdrowo przegrzana i czulam miesnie, ktore wyraznie nie dostaly dostatecznego treningu w czasie moich biegow i teraz protestowaly glosno, ze musialy pracowac. Na dodatek na wysokosci prawie 2500m czulismy brak tlenu wiec dyszelismy jak stare parowozy.  
No i definitywnie poruszalismy sie wolniej niz na naszych letnich wyprawach nawet z ciezkimi plecakami. Ale mila stona tego sportu jest to, ze nie trzeba go sie uczyc. Zaklada sie rakiety na dowolne, aby cieple, buty i juz.
Nasze rakiety, takie jak na zdjeciu tylko zielone, sa bardzo lekkie i swietnie sie trzymaja na oblodzonych szlakach bo maja zeby wokolo ramy, nie tylko pod butem. 

Wyprawa byla niestety krotka ale dostatecznie meczaca. Ten rodzaj sportu dostatecznie nam sie podoba, ze kusi nas zimowa wyprawa z namiotem. Moze uda sie znalezc troche czasu w lutym. 

Natomiast w jutro Kenneth i jego kolega beda prezentowali  grupie wysoko utalentowanych mlodzieniaszkow jak prowadzi sie debate, po czym maja pomagac im w ichnich debatach. 
Historia do tego jest taka, ze wreszcie powstaje wiecej klas dla dzieci z wysokim wspolczynnikiem inteligencji. Szkoly na ogol blednie zakladaja, ze madre dzieci "i tak sobie dadza rade" wiec nie oferuja  dla nich zadnych specjalnych programow. Efekt tego jest taki, ze te dzieciaki nudza sie na zwyklych lekcjach i czesto zawalaja szkolna prace. Wiele z nich, mimo talentow konczy z marnymi ocenami, a co  gorsze, niektore dzieci zniechecaja sie do nauki. Czesto zdesperowani rodzice takich dzieci decyduja sie na uczenie ich poza szkola. Jak my zaczynalismy nasza przygode ksztalcenia Kenusia bylo bardzo malo klas, ktore bylyby ciekawe i ambitne. Razem z kikoma mamami organizowalysmy wlasne kursy. W duzej mierze dzieki wysilkom tych moich znajomych wreszcie zaczley sie pojawiac kursy czesto prowadzone przez wykladowcow uniwersyteckich, specjalnie zaprojektowane dla tych niezwyklych dzieciakow. Jeden z takich kursow jest prowadzony przez nauczycielke, ktora takze prowadzi kurs przygotowawczy na studia, ten, na ktory Kenneth musial dostac specjalne pozwolenie bo jest jeszcze za mlody.
Wiec wlasnie ona wybrala z calej grupy Kenusia i Athmana by pomogli jej w prowadzeniu klasy dla utalentowanych dzieciakow 10-13 lat. Kenneth bardzo lubi pomagac innym wiec bedzie to dla niego duza frajda. 



niedziela, 2 stycznia 2011

Genialny pomysl Jasia


 Moj trening to na ogol biegi, cwiczenia z ciezarami, czasami maszyna eliptyczna lub wioslarska. Dzieki temu mam sporo sil w miesniach i serce pracuje niezle, ale po wszystkich tych cwiczeniach jestem sztywna. Zwale to raczej na wiek a nie na wrodzone lenistwo. Niby madrzy ludzie radza by po wysilku fizycznym rozciagnac miesnie i sciegna, ale czy ja slucham? Nie. Efekt tego jest taki, ze jestem gietka jak pret zeliwny. Niby dosiegne do palcow od nog ale by polozyc cale dlonie na podlodze bez zginania kolan to juz mowy nie ma.
Inny problem to poczucie balansu, ktore, jak mnostwo innych funkcji, z wiekem sie bardzo psuje. Kiedys moglam ustac na jednej nodze z zamknietymi oczyma praktycznie w nieskonczonosc, teraz ledwo dociagam do minuty a i to chwieje sie jakby ze wszystkich stron wial porywisty wiatr. 
Do listy dodam tez brak umiejetnosci zrelaksowania sie. Tego juz nie moge zwalic na wiek. Nigdy nie umialam sie rozluznic, ani na poziomie fizycznym, ani psychicznym. Jakis czas temu lekarz mi sprawdzal uszkodzone w stopie sciegno i prosil bym rozluznila miesnie lydki. No wiec myslalam, ze rozluznilam ale on twierdzil, ze nie. Zadne proby nie pomogly. 

Rozwiazaniem tych wszystkich problemow ma byc YOGA.

Jas, widzac jaka mam duza (czytaj zerowa) motywacje by pracowac nad swoja gietkoscia, zapisal mnie do klubu gdzie sa lekcje nie tylko roznych form yogi, ale tez i yogi w bardzo wysokiej temperaturze, kolo 40C, co, teoria twierdzi jest bardzo zdrowe bo oczyszcza organizm z toksyn (pot) i pomaga rozluznic miesnie i sciegna wiec zapobiega kontuzjom. Taka jest przynajmniej teoria.

Moja pierwsza lekcja byla w normalnej temperaturze a i tak ja skonczylam cala mokra. Po wstepnej, lagodnej rozgrzewce prowadzaca narzucila niezle tempo zmiany poz i po 90min balansowania, wykrecania mojego biednego szkieletu w precle bylam calkiem zmeczona. Ale z duma stwierdzam, ze nie zrobilam z siebie posmiewiska. Udalo mi sie utrzymac wiekszosc poz, choc chwialam sie na wszystkie strony.

Druga lekcja byla jak w saunie. O matko jedyna! Pod koniec 90-cio minutowej sesji w 40C temperaturze pot kapal z nogawek moich spodni, policzki mialam czerwone jakbym przebiegla 20 km i nie moglam sie oderwac o mysli o sniegu i lodzie. A po poltorej godziny pocenia sie na pewno nie zostalo we mnie ani jednej toksyny. Tym razem pozy byly inne i niektore bardzo dla mnie trudne. Naiwnie sie ludze sie, ze z czasem sie nieco wyrobie.

Werdykt? Moze ten pomysl Jasia byl nieco zwariowany, ale ja na pewno potrzebuje rozciagnac moje miesnie i sciegna. No a yoga w wysokich temperaturach nie jest az taka dziwaczna jak mi sie wydawalo jak pierwszy raz o niej uslyszalam kilka lat temu. W koncu wiele tradycyjnych kultur opiewa walory wypacania sie. Niektore szczepy Indian przed lowami obchodzily specjalne ceremonie w lazniach, sauny finskie znane sa na calym swiecie, Japonczycy i Turcy tez chetnie korzystaja z goracych lazni. Ja kilka razy probowalam saune, ale to wydawalo mi sie nieco nudne, bo jakos nie lubie siedziec bezczynnie wiec yoga rozwiaze problem nudow.

Po jakims czasie, jak w koncu nieco ostyglam, poczulam sie wyjatkowo dobrze.
Na nastepna sesje wzielam ze soba duzo wiekszy recznik a i ten byl caly mokry.