poniedziałek, 18 października 2010

Dobry tydzien


Nie zawsze wszystko sie uklada pomyslnie, ale ten tydzien byl naprawde udany.

Nasz hotelik
Udalo nam sie z Jankiem wyskoczyc na dwa dni bez Kenusia do Carmel. Niby plan byl na znacznie dluzszy wypad i gdzies znacznie dalej ale zycie stanelo w poprzek i zablokowalo droge. Dobre i dwa dni. Carmel jest jednym z najladniejszych miasteczek chyba na swiecie a nam sie nalezalo troche czasu tylko we dwoje. Zatrzymalismy sie w malenkim ale przeuroczym hoteliku (w Carmel nie ma duzych hoteli czy sklepow), ktory jest wlasnoscia Doris Day. Pieski sa mile widzianymi gosciami w hotelu i bylo przyjemnie popatrzec jak byly swietnie wychowane.
Dwa dni zlecialy szybko ale trzeba bylo wracac. Pogoda jakby czula nasz nastroj bo zaczelo bardzo padac, nasz pierwszy porzadny deszcz jesienno/zimowy.







Kenneth oczywiscie wcale nie narzekal, ze nas nie bylo, aktualnie byl zadowolony, ze sobie pojechalismy. Nawet nie pytal dlaczego go ze soba nie zabieramy. Gospodarowal sobie dzielnie i twierdzil, wcale nas mu nie brakowalo choc szybko dodal, ze nadal (?) nas kocha. Jeszcze roczek i nawet tego, ze nas kocha nie uslyszymy.
Ale zeby sie nie czul zupelnie ignorowany (tu przemawia moja matczyna nadwrazliwosc) zabralismy go do francuskiej restauracji, gdzie z przejeciem rozmawial sobie po francusku z wlascicielka, ktora wyraznie wolalaby by jej wszyscy klienci mowili po francusku.










Dostalismy przemila kartke z zyczeniami od Ani, siostry Janka. Bardzo nas to wzruszylo szczegolnie, ze rodzina sie kurczy i kartek z Polski przychodzi coraz mniej.

Janek bedzie rozpoczynal nowy projekt w pracy. Bedzie jego glownym architektem wiec odpowiedzialnosci duzo. Ja oczywiscie nie rozumiem ani slowa o tym co to niby ma byc, ale widze, ze jest podniecony bo projekt jest ciekawy wiec ja tez sie ciesze. Jestem natomiast ciekawa to ile godzin dziennie on bedzie spedzal w pracy.

Kenneth dostal najwyzsze ze wszystkich oceny z testu na kursie, na ktory ledwo co sie zalapal bo jest za mlody. Instruktorka wziela mnie na rozmowe (moja pierwsza mysl, jak na prawdziwa mame przystalo, byla "co on znowu narozrabial") i zapytala czy milabym cos przeciwko temu by ona go 'zatrudnila' jako asystenta. Oczywiscie, ze nie mialam nic przeciwko temu.

Ze wzruszeniem przygladalismy sie na internecie jak ratowano gornikow w Chile. W czasach kiedy tylko zle wiadomosci trafiaja na stony gazet, to bylo naprawde niezwykle przezycie. Natomiast nie rozumiem dlaczego prawie nic o tym nie bylo na stronnicach Gazety Wyborczej czy Rzeczpospolitej. Glowna wiadomoscia byl koncert Deep Purple! Dla odmiany internetowe gazety ze Stanow, Brytanii, Francji, Australii, Nowej Zelandii i nawet AlJezeera mialy na biezaco relacje z akcji ratunkowej. Dobrze bylo zobaczyc tak zjednoczony swiat.

Gora przyszla do Mahometa. Orkiestra Symfoniczna San Francisco miala koncert w naszej okolicy. Od dwoch lat ze 3 razy do roku organizowane sa te koncerty w sali koncertowej jednego z collegow. To nam zaoszczedza mnostwo czasu bo do San Francisco od nas jest ponad 70km. Tym razem goscinnym dyrygentem tym razem byl Byczkow, ktorego interpretacje symfonii Szostakowicza z wczesnych lat 80-tych sa ciagle moimi ulubionymi. 
Na tym koncercie wsluchiwalismy sie w Ravela, Rachmaninowa i Waltona, ktorego ja aktualnie nie lubie choc ta konkretna symfonia byla calkiem przyjemna. Kenneth ryzykowal wydziedziczenie twierdzac, ze Walton podobal mu sie prawie tak jak Rachmaninow. Zgroza!

45km szlak dla biegaczy, rowerzystow i spacerowiczow - jakies 5min od na
Moje bose biegi robia sie dluzsze i bezbolesne. Moje podeszwy robia sie mniej wrazliwe na kamuszki i patyczki. Ranki bywaja nieco zimne, ale zauwazam, ze jak ubiore sie dostatecznie cieplo to i stopy mi mniej marzna. Ciale daleko mi do tych dystansow, ktore biegalam w butach, ale nie chce nabawic sie kontuzji wiec wydluzam moje biegi bardzo stopniowo.

Udalo mi sie rozplanowac szereg atracji dla rodziny  na reszte roku jak teart, wycieczki z namiotami, koncerty itd. Niby nic, ale przy naszym chaotycznym rozkladzie jazdy to jest duze osiagniecie. Na naszym sciennym kalendarzu nie ma juz w tym roku wiecej miejca a musze jeszcze jakos zmiescic druga czesc wystawy imrpesjonistow w San Francisco. 

Rozwiazalismy problem z parkingiem na Uniwersytecie Stanforda. Niby parking jest, ale drogi i poniewaz Kenusia kurs jest dlugi nie widzi mi sie by tyle co tydzien placic. No wiec parkujemy za darmo kawalek od uniwerku i wsiadamy na rowerki bo jeszcze im nie przyszlo do glowy by domagac sie oplat za parkowanie rowerow. Jest to dodatkowy wysilek fizyczny dla nas obojga wiec ciesze sie z tego rozwiazania. Problem tylko polega na tym, ze Kenneth jest znacznie szybszy niz ja. Kiedy to sie stalo?
A skoro o tym kursie mowa to po zajeciach wszyscy wybiegli z budynku poza Kenusiem. Po dluzszym czasie zaczelo mi brakowac cierpliwosci wiec poszlam zobaczyc co sie dzieje. On sobie w najlepsze dyskutowal jakies teorie komputacji ze studentem informatyki.Moze z tego chlopaka jeszcze cos wyrosnie.

Skonczyly sie wreszcie upaly, najgoretsze dni w tym roku! Kto to slyszal by temperatury w pazdzierniku byly powyzej 30C? Teraz bedziemy mieli po kilkanascie Celsjuszow w dzien i do kolo dziesieciu w nocy. No i bedzie troche opadow. Super!

Oby nastepny tydzien byl tak udany.