środa, 1 września 2010

Nauka

...nie zaczyna sie z poczatkiem roku szkolnego. Kazda wycieczka,  wystawa, koncert, przedstawienie to jest okazja do nauki i do rozwijania ciekawosci swiata. Wiekszosc Kenusia zajec zaczyna sie dzisiaj, 1-go wrzesnia. Bedzie studiowal historie, polityke, francuski, statystyke, ekonomie, sztuke i inne wazne przedmioty, ktore dobrze wygladaja na dyplomie, ladnie ubrane w ramki tego co wydaje sie komus wazne. Ale zycie jest o wiele bogatsze niz ksiazkowe nauki. Wspaniale oceny w szkole nie  odzwierciedlaja tego co czlowiek wie i czy jest ciekawy swiata, czy nawet dostrzega jego bogactwo i czy bedzie umial sie z wraz nim zmieniac i rozwijac. Czesto wiedza ksiazkowa jest sucha i nie wydaje sie by miala zwiazek z rzeczywistoscia. Staramy sie wiec by Kenneth mial inny obraz nauki niz tylko ten szkolny. Wyprawa w gory Santa Cruz to wspaniala lekcja tektoniki i geologii. Yosemite to nieprawdopodobny obraz sily lodowcow. Kazda wycieczka  to nauka o biologii, ekologii, meteorologii, historii, fizjologii itd, itd. Chcemy by widzial jak wszystko w tym swiecie jest powiazane i od siebie zalezne, ze nasze podzialy na dzialy nauki sa tak na prawde sztuczne  bo we wszechswiecie nie ma na prawde osobno fizyki i chemii.  Mamy nadzieje, ze jego edukacja to nie bedzie tylko zlepek zapamietanych faktow czy umiejetnosci sprawnego rozwiazywania rownan a glebsze zrozumienie dlaczego swiat dziala tak a nie inaczej.

Kenneth dostal dzisiaj dostep do kursow internetowych i musze przyznac, ze zapowiadaja sie na bardzo fascynujace. Szczegolnie pozytywne wrazenie robi facet, ktory prowadzi historie. To nie bedzie zakuwanie faktow, to beda intensywne dyskusje, referaty, debaty i porownywanie zrodel i wszystko na poziomie AP. AP to jest uniwersytecki poziom nauczania zakonczony egzaminem, ktory jest uznawany przez szereg uczelni swiatowych jak MIT czy Oxford. Te egzaminy biora tylko co ambitniejsi uczniowie czwartej klasy licealnej. Kenneth ma juz zaliczone trzy choc wg wieku zaczyna dopiero druga licealna.

Oczywiscie w tym okresie bardziej formalnej nauki znacznie mniej bedzie czasu na exploracje swiata, ale postaramy sie by zachowac atmosfere poznawania a nie wkuwania. Ludze sie, ze godziny i dnie, ktore spedzilismy szukajac ciekawych i wymagajacych kursow nie beda zmarnowane, ze nauczyciele, ktorych znalezlismy beda przewodnikami po swiecie a nie po prostu belframi. Ja w tym roku po raz pierwszy bede tylko nadzorowala, a nie uczyla. Postaram sie urozmaicic jego formalne lekcje. Mysle, ze nie bedzie to az tak duzo pracy jak w poprzednich latach. Moze i dobrze sie sklada bo pozwoli mi to skoncentrowac sie nad swoim zdrowiem. 

No wiec choc dla nas nauka nigdy sie nie zaczyna od poczatku roku szkolnego, to jakos czuje jakbysmy zaczynali nowy rozdzial.

Morskie swietliki

Na polnoc od San Francisco jest jedno z moich ulubionych miejsc w Kalifornii. Jeszcze jak mieszkalismy w Pleasanton czesto jezdzilam tam z Kenusiem by nacieszyc sie pastoralskimi widokami, pieknymi plazami, szlakami wsrod lak, kwitnacych lubinow czy nadbrzeznych lasow sosnowych. Dlugo po tym jak trawy w Pleasanton zmienily kolor na zloty, falujace pagorki Point Reys cieszyly soczysta zielenia. Jak przenieslismy sie do San Jose, Point Reyes zrobil sie jakos daleko i nie jezdzilismy tam juz tak czesto. Bylismy tam z Jankiem na kilku wycieczkach pieszych czy na plazy, zabralaIam tam tez raz Rachel z dzieciakami na 15-to kilometrowa wycieczke wsrod wiosennych kwiatow. I mimo, tylu wizyt i tego, ze mieszkamy juz w Kalifonii od ponad 14-tu lat nigdy nie slyszalam o tym cudzie, ktory mielismy szczescie teraz zobaczyc. 
Carrie powiedziala mi ktoregos dnia, ze znajoma mama z grupy samoukow organizuje nocna wycieczke na  kajaki. Niestety data nam nie odpowiadala, bo wypadala na noc tuz przed powrotem Janka. Postanowilam sie jednak nie poddawac i zrobic wyprawe z Kenusiem innego dnia. Mielismy tam byc w weekend ale byly tak silne wiatry, ze nawet w zatoce byla duza fala. Do srody natomiast wszystko ucichlo i wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywaly na to, ze wycieczka sie uda.

Twarzowe, prawda?

Wiking Ken

Jak przyjechalismy, po 2.5 godzinach jazdy, nadbrzezna mgla powoli przelewala sie przez pagorki i juz myslalam, ze przyjdzie nam wioslowac po omacku, ale w ciagu niecalej pol godziny mgle po prostu wcielo, wiatry ucichly, wyszlo znowu slonce i zrobilo sie nawet cieplo. Wkrotce Casey, nasza przewodniczka, przyjechala z kajakami. Szybko udzielila nam krotkich instrukcji i wyplynelismy na zatoke. Poza nami byla jeszcze tylko jedna ale przemila para pan z Atlanty, ktore zrobily sobie wakacje w Kalifornii. 
Na poczatku trudno mi bylo sie zsynchronizowac z Kenusiem, bo on lubi wioslowac krotkimi i szybkimi ruchami, natomiast ja wole ruchy dlugie i wolniejsze. Ale po jakims czasie wypracowalismy kompromis i nawet zbytnio sie nie pochlapalismy. 
To zdjecie sciagnelam z internetu bo bylam zbyt leniwa by poszukac naszych starych
Slonce powoli chowalo sie za pagorki a my szybko doplywalismy do drugiej strony zatoki. W Point Reyes nigdy nie czuje sie cywilizacji, ale kajakowanie po zatoce oddalilo nas od niej jeszcze bardziej. To jest swiat morskich lewkow, ktore ciekawie wystawialy lebki by sprawdzic, kto to tak  halasuje niezrecznie chlapiac wioslami, czapli, ktore majestatycznie przelatywaly nam nad glowami, pelikanow, ktore jak strzaly wbijaly sie pod powierzchnie wody w pogoni za ryba. Dochodzily do nas odglosy, ktorych nie bylam w stanie rozpoznac. Casey powiedziala, ze to tule elks (nie znalazlam polskiego odpowiednika, ale jest to jedna z odmian jelenia), ktore wlasnie rozpoczely sezon godowy. Jest ich na Point Reyes mnostwo, aktualnie nawet za duzo, bo nie ma ja naturalnych wrogow a polowania sa zabronione. Kilka lat temu jak przeszlismy do samego czubka polwyspu staly stadami do slownie metry od szlaku nic sobie z nas nie robiac. Tule elks rzadko walcza o harem, ale przez prawie dwa miesiace prowadza bardzo intensywne dyskusje, ktore slychac na cala zatoke, o tym, ktory ma wieksze rogi, i ktory jest glosniejszy. Z zapadem zmierzchu powoli ucichly tez ichnie klotnie. 
Wyladowalismy na malej zacisznej plazy, gdzie Casey rozladowala termosy z herbata, kakao i pojemniki z domowymi wypiekami. Tuz nad nami przeleciala leniwie sowa i nawet nie zerknela na nasze smakolyki. Gorace napoje dobrze nam zrobily, szczegolnie mi, bo moja plastikowa oslonka przeciekala i moja pupa i nogi byly cale mokre.
Jak zrobilo sie dostatecznie ciemno zapakowalismy sie znowu w kajaki i wyplynelismy na zatoke i zaczely sie cuda, dla ktorych tu przyjechalismy. Od razu chce zaznaczyc, ze nie bede w stanie tego opisac. Do tego przydalby sie poeta, a mi talentu pisania nie dali. A cud polegal na tym, ze kazdy ruch wioslem czy reka powodowal, ze woda zaczynala swiecic bialym, moze lekko niebieskim swiatlem. Wioslo zanurzone w wodzie rozblyskiwalo swiatlem przy najmniejszym ruchu. Rozbryzgi  wody wygladaly jak miliony gwiazdek spadajacych do wody. To zjawisko nazywa sie bioiluminescencja i jak sie doczytalismy wiekszosc organizmow morskich ma do niej zdolnosc. Jak do tej pory nie rozumiemy dokladnie do czego sluzy, szczegolnie tak malym organizmom jak  dinoflagellata. Teorii jest mnostwo, ze do komunikacji, ze do obrony, ze do nawigacji itd, itd. Casey powiedziala, ze one swieca nawet pod mikroskopem i juz mnie kusilo zabrac ich troche do domu ale nagle jakos poczulam, ze naruszalabym ichnia kolonie, ze naruszylabym jakos calosci i, ze to nie byloby zgodne z duchem tej wycieczki,. Wiem, ze to brzmi smiesznie bo niby to sa "tylko" jednokomorkowce, ale tak wlasnie czulam i wydawalo mi sie wazne by te uczucia uszanowac.

Nie mam wlasnych zdjec, bo nie sposob bylo uchwycic to cudo na kajaku, zwinelam wiec dwie fotki z internetu.
Na zatoce byla niesamowita cisza, nad glowami swiecila Droga Mleczna a pod wioslami miliony malutkich stworzen, o ktorych istnieniu do tej pory nie mielismy pojecia. Ile razy widze takie cuda, czy to sa gwiazdy, czy zsynchornizowane swietliki w Malezji, czy swiecace robaczki na Nowej Zelandii, zadaje sobie pytanie dlaczego ludzie prowadza wojny. Nasze klotnie i zatargi sa tak drobiazgowe przy tak bogatym i fascynujacym wszechswiecie. Czy nie lepiej by bylo skoncentrowac nasze energie na poznanie czy chocby podziwianie tych cudow, ktore nas otaczaja? No dobrze, robie sie nieco filozoficzna na stare lata. 
Nie chcielismy wracac wiec Casey pokierowala nas w stone wyspy, gdzie gniezdzily sie kormorany. Oczywiscie nic nie widzielismy, ale za to duzo slyszelismy bo halasu narobily mnowsto. Slowiki to to nie sa, ale klekocza nie gorzej od bocianow, choc dzioby maja mniejsze.
Pora byla niestety wracac. Morskie swietliki towarzyszyly ruchom naszych wiosel do samego brzegu. Zal bylo je opuszczac ale juz sobie obiecalismy, ze w przyszlym roku na pewno je znowu odwiedzimy bo to jest sezonowe zjawisko. A dlaczego o tym do tej pory nie slyszelismy? Bo z jakiegos powodu malo sie o tym mowi, powiedziala Casey. Nawet nie wszyscy lokalni ludzie o tym wiedza. Moze to i lepiej bo a nuz zaczelyby sie rejsy statkow by podziwiac dziwne swiatelka.
Pomoglismy Casey zaladowac kajaki na przyczepe i ruszylismy do domu. Bylam tak podniecona, ze wcale nie chcialo mi sie spac. Kenusia wcielo w polowie drogi. O pierwszej bylismy w lozkach i pare minut pozniej zapewne snilismy o magicznym swiecie morskich swietlikow.

poniedziałek, 30 sierpnia 2010

Lew w zimie

W niedziele widzielismy niesamowita produkcje sztuki Goldmana, Lew w zimie. Nie do konca jestesmy pewni dlaczego wyladowala na festiwalu szekspirowskim, moze bo temat jak Krola Leara, tyle, ze sie nie leje krew i aktualnie jest to komedia. Pamietam film z Peter O'Toole, i Katheringe Hepburn, ktory widzialam jeszcze w Polsce. Wtedy nie zdawalam sobie sprawy, ze byl oparty na sztuce and pamietam, ze byl znakomity wiec po powrocie z teatru natychmiast go zamowilam z naszej wypozyczalni wiec powinni go we wtorek dostarczyc. Bedzie ciekawe porownac go ze sztuka.
Kenusiowi ta sztuka bardzo sie podobala, bo on docenia humor i dobre aktorstwo. W tym roku bedzie bral kolejny kurs teatralny w lokalnym college wiec obserwuje uwaznie jak aktorzy graja. W zeszlorocznym kursie poza przedstawieniami studenci musieli napisac recenzje kilku sztuk. Kenneth za kazda ze swoich recenzji dostal A+. Dla mnie to bylo spore zaskoczenie, bo nie myslalam, ze on znowu tak dobrze pisze. Tak go to podbudowalo, ze chce napisac recenzje tej sztuki i dac prowadzacej kurs na pierwszych zajeciach. 
To byl juz chyba ostatni dzien festiwalu w Santa Cruz ale planujemy, w przyszlym roku zobaczyc wiecej przedstawien bo poziom aktorstwa i produkcji jest naprawde imponujacy. 
Jeszcze kilka slow o samym teatrze. Jest przyczepiony do University of California Santa Cruz. Ten uniwerek to chyba najwiekszy nie prywatny uniwersytet w Stanach. Do niego naleza miedzy innymi wydzialy w Berkeley, Davis, Los Angeles. Wydzial w Santa Cruz jest przepieknie polozony na pagorkach nieco za miastem z widokami na ocean. Poza budynkiem teatralnym maja tez amfiteatr wsrod sekwoi.  Letnie festiwale wystawiane sa przez profesjonalne grupy teatralne, ale rozumiem, ze studenckie przedstawienia w ciagu roku szkolnego tez sa warte zobaczenia. Jak czas pozwoli to na pewno sie na cos wybierzemy.