niedziela, 20 marca 2011

Dawno nie pisalam...

...i to nie dlatego, ze nic sie nie dzialo. Jakos nie bylo czasu i moze ochoty tez nieco brakowalo.

Wczoraj Kenneth mial egzamin, ktory, jak go zda, da mu ekwiwalent dyplomu szkoly sredniej. Nie, nie wysylamy go jeszcze na pelne studia. Problem polega na tym, ze ze wzgledu na ciecia budzetowe college i uniwersytety stanowe polikwidowaly wiele kursow. Uczniowie szkol srednich, ktorzy by chcieli zapisac sie na jakis kurs na ogol moga sie rejestrowac dopiero dwa tygodnie po oficjalnym starcie rejestracji a wtedy wszystkie miejsca sa juz zajete i nawet listy oczekujacych sa zamkniete. Kenneth z dyplomem szkoly sredniej ma inne prawa i bedzie mogl rejestrowac sie jak wszyscy inni.
Nocne duszki na szlaku
Zdaniem Kenusia egzamin byl latwy. Wyniki poznamy za ponad miesiac co niestety bedzie za pozno by go zarejestrowac na wiosenny kwartal.


Nadal trenujemy dzielnie na nasza letnia wyprawe. Deszcze, ktorych mamy teraz zaskakujaco duzo, nieco komplikuja sprawe bo szlaki zrobily sie nie do pokonania. Bloto, ktore tu mamy jest bardzo kleiste i po paru minutach dodaje szereg kilogramow do butow. No wiec ganiamy z ciezkimi plecakami po lokalnych poasfaltowanych pagorkach. Kenus wyraznie nie potrzebuje az tyle treningu co ja. Zwale to na roznice wieku. Ja ledwo dycham a on wbiega z plecakiem na pagorek jakby w ogole tlenu nie potrzebowal.
Wreszcie wschod slonca
Ja dodalam do mojego trenigu rowerek. Do naszej silowni mamy jakies 10km. Dwa razy w tygodniu, deszcz czy nie,  siadam na rower i celuje by o 5-tej rano byc juz pod drzwiami. W tamta strone jest latwo bo z gorki. Powrot po ciezkich cwiczeniach w silowni jest nieco trudniejszy. Dawno nie trenowalam na rowerze i to co kiedys wydawalo sie lagodnymi pagorkami teraz czuje w nogach jakbym wjezdzala Everest. 
Zanim zaczely sie deszcze byly tez wyprawy z namiotem, nocne wedrowki i kampowanie na dziko.

Janek ma mniej czasu na trening i na razie ogranicza sie do weekendowych wspinaczek na najwyzsza gorke w okolicy,  Misison Peak. Wkrotce bedzie musial nieco potrenowac wiecej.

Troche mniej czasu mamy na kulture, wlasciwie ostatnio to bylo tylko kino. Bardzo sie ucieszylismy, ze film Jak zostac krolem dostal Oscara. (Kto wymyslil ten idiotyczny polski tytul???) Film byl naprawde znakomity, chyba Kenusia ulubiony w tym roku.

Ja ostatnio duzo wiecej uwagi zwracam na nasz wplyw na zanieczyszczenie srodowiska i staram sie wprowadzic zmiany w naszym zyciu by choc troche pomoc naszej planecie. Niestety nie mozemy wyeliminowac pewnych rzeczy jak samochod, ale kiedy moge staram sie uzywac rower. Nawet zimny prysznic a nie goraca kapiel robi roznice, nie mowiac o tym, ze jest zdrowszy. Jak jest sucho, pranie moze suszyc sie na dworze a nie w suszarce. Naczynia mozna myc w reku a nie w zmywarce. Od lat chodze do sklepu z siatkami, nie kupuje wody w plastikowych butelkach itd, itd. Lista jest dluga, ale caly czas staram sie zwracac uwage na to, co moge jeszcze zmienic, poprawic. Nie, nie uratuje sama naszej Ziemi, ale moze choc troche jej ulze. Prosze byscie tez pomysleli o tym jaki wasze zycia maja wplyw na stan naszego srodowiska.