czwartek, 30 września 2010

Co masz do stracenia - maly swiat

W Stanach jednym z popularniejszych programow telewizyjnych juz od 9 lat jest Biggest Loser, ktorego nowy sezon zaczal sie chyba w zeszlym tygodniu. Poniewaz nie mamy telewizora to nie ogladamy tego showu regularnie ale od czasu do czasu zerkamy na niego na webie. Grupa otylych ludzi przez kilka miesiecy stara sie zrzucic jak najwiecej wagi. Nagroda to zdrowie i kilkaset tysiecy dolarow. Mysle, ze  mnie ten program interesuje bo sama zwalczylam zmore tuszy i do tej pory prowadze wojne  ze soba by utrzymac kondycje. Nie ja jedna mam ten problem. W USA otylosc to epidemia nieprawdopodobnych proporcj. Sadzac jednak z tego, ze w wielu krajach sa analogiczne showy na licencji Biggest Loser, problem nie jest endemiczny do USA. 
Jak jestesmy w Polsce widzimy dwa rodzaje figur: te bardzo szczuple i bardzo otyle. Za naszych czasow nie bylo takich kontrastow i definitywnie nie bylo tak wielu otylych. No wiec z ciekawosci sprawdzilam czy jest Biggest Loser w polskiej telewizji i oczywiscie, ze jest. Ma tytul Co masz do stracenia i zgodnie z opisem jego format jest taki jak naszego Biggest Loser.
Swiat zrobil sie dosyc maly i bardziej monochromatyczny. Ogladamy takie same programy, sluchamy tej samej muzyki, jemy takie samo jedzenie. I razem tyjemy przed naszymi telewizorami.
No ale dosyc filozofowania. Pisze o tym bo zauwazylam, ze przez ostatnie tygodnie moja kondycja fizyczna spadla a spodnie zrobily sie ciasniejsze. Pora wiec zaprojektowac moj wlasny Biggest Loser program. Moze Jankek tez sie da namowic.
No wiec dosyc wykretow, ze nie czuje sie najlepiej, ze jestem zestresowana, ze jest za goraco, za zimno, za pozno, czy za wczesnie by trenowac, ze jedna dokladka mi nie zaszkodzi, ze danko chinskie od czasu do czasu mnie nie zabije, itd., itd. Dosyc obietnic, ze jutro pobiegne dalej, ze jutro zrobie intensywniejsze wagi, ze jutro postaram sie bardziej. Liczy sie tylko co zrobie teraz. Mam dodatkowa motywacje bo jest wyrazny zwiazek miedzy waga, kondycja fizyczna i rakiem. Wiem, ze nie ma gwarancji, ze nie wroci, (w koncu nawet Martina Navratilova dorobila sie raka piersi), ale nie bede mu pomagala przez brak dyscypliny w jedzeniu czy przez lenistwo. Pisze o tym tutaj bo trudniej jest sie wykrecic z obietnic jak sie je zrobi publicznie a mam bardzo duzo do stracenia jak sie za siebie nie wezme.