wtorek, 28 grudnia 2010

Jasia imieniny - dzien #3

Jeszcze przed wjazdem do Bryce Canyon National Park pojawiaja sie przedziwne formacje skalne, ktore czasami przypominaja stalagmity. Droga idzie stopniowo w gore i w koncu wychodzi na ponad 2500m. Wyraznie czulismy, ze bylo mniej tlenu wiec wiecej dyszelismy.




Rano wystarczy zerknac przez okno by poczuc mroz. Z samego rana bylo -15C ale pozniej ocieplilo sie do -10C
Mielismy nieco pecha bo czesc parku byla zamknieta zapewne z powodu sporego opadu sniegu pare dni wczesniej, ale i tak duzo zobaczylismy. Znowu napstrykalismy duzo zdjec, ale tu umieszcze tylko kilka by Wam pokazac to cudo.
  




Bieganie w rakietach sniegowych = bardzo zimne a pozniej mokre pupy. 
Po poludniu mielismy troche wiecej czasu wiec pozwiedzalismy okolice i natknelismy sie na ciekawa jaskinie, ktora niejako odkryl ojciec obecnego wlasciciela. Jaskinia przez jakis sluzyla jako bar a teraz jest tam male muzeum i sklepik z pamiatkami. W muzeum jest kolekcja sztuki indianskiej, odciskow stop dinozaurow (w stanie Utah tego jest mnostwo) i ciekawych skamienialosci. Wszystko to zebral oryginalny wlasciciel jaskini.





To sa fosforyzujace kamienie. Oczywiscie jakbym uzyla lampe to nie byloby widac tych niesamowitych kolorow.
Czeka nas jeszcze dlugi powrot do domu. Oczekujemy sniegu wiec jazda bedzie zapewne dluga. Nie mysle, ze bedziemy mieli wiec czas na dodatkowe zwiedzania.