poniedziałek, 27 grudnia 2010

Janka imieniny - dzien #1

1230 km w jedna strone to troche daleka wycieczka, ale bardzo chcielismy Jankowi pokazac Bryce Canyon, magiczne miejsce, ktore Kenneth i ja zwiedzilismy jak Magda i Pawel byli u nas kilka lat temu. 
Od dluzszego czasu nie kupujemy mu prezentow na imieniny tylko korzystamy z wolnego czasu i zabieramy go na wycieczki po "okolicy". 
Choc Bryce Canyon jest prawie rowno na wschod od nas, jedyna droga idzie sporo na poludnie i przez Las Vegas bo nie ma przejazdu do centralnej Nevady przez gory Sierra Nevada. Klikniecie na mape pokaze wiecej detali.

Wyjechalismy 26-go wczesnie rano by nie utknac w korku do... Las Vegas. Nie zartuje. Dwa lata temu o tej samej porze roku jechalismy do Arizony i nie moglismy zrozumiec dlaczego jest taki potworny ruch. Wszystko sie wyjasnilo gdy nasza droga rozjechala sie z autostrada do Las Vegas. Korek zostal tam, a my bylismy praktycznie jedynymi, ktorzy zjechali na inna autostrade. Poza Las Vegas w tamta strone NIC nie ma wiec to byl steskniony za ruletkami i jednorekimi bandytami tlum. Zrozumcie, ze ten ruch zaczal sie kilkaset kilometrow od Vegas!

No wiec w tym roku bylo nieco lepiej choc od czasu do czasu sie korkowalo i autostrada stawala. Ale po dziewieciu godzinach od wyjazdu z domu bylismy juz w hotelu i jeszcze mielismy czas na uroczysty obiadek. Wybor restauracji w Vegas jest nieprawdopodobny wiec nie moglismy sobie odmowic i zrobilismy celebracje imieninowe dzien wczesniej. Wybralisy sie do Paryza na wieze Eifla. No bo w Vegas jest i Paryz i Wenecja i Nowy Jork i pare innych miast. Wybralismy Paryz ze wzgledow sentymentalnych no i dlatego, ze restauracja miala znakomite oceny. Praktycznie nie da sie wejsc do hotelu czy restauracji bez przejscia przez kasyno. Wyczytalismy, ze przecietny gracz planuje wydac $500!!! To jest kupa forsy. Nas jakos zupelnie nie kusi wiec nie bardzo rozumiemy co ludzi tak ciagnie. Przechodzimy wiec przez kasyna raczej szybko.

Nasza restauracja byla dosyc wysoko wiec byl piekny widok na glowna ulice miasta i slynny hotel Bellagio z fontannami, ktore sa puszczane co pol godziny w takt muzyki. Woda tryska na kilkanascie pieter.



Wejscie do restauracji jest dosyc ciekawe bo praktycznie przez kuchnie. Mozna sobie pogapic sie jak przygotowuja smakowite dania, ale my nie tracilismy czasu bo bylismy potwornie glodni po dlugiej podrozy. Oczywiscie bylismy bardzo ciekawi, czy dania dorownaja tym, ktore nam tak niesamowicie smakowaly w Paryzu. Nasza ulubiona restauracja tam byla w Montparnasse i wiedzielismy, ze trudno bedzie ja pobic. No i mielismy racje choc  ta w Vegas nie byla duzo gorsza. Mieso rozplywalo sie w ustach. Wybor win byl nieprawdopodobny, niektore po kilka tysiecy dolarow za butelke. Skusilismy sie nawet na deser, choc przeciez bylismy ledwo co po swietach. Trzeba bedzie to odpracowac, ale na prawde warto bylo.


No i obsluga byla tez znakomita, choc wyraznie nie  francuska. W Stanach kelnerzy sa o wiele mniej nadeci niz ci w Europie, choc musze przyznac, ze paryscy kelnerzy byli bardzo na luzie i chetnie zagadywali.

Nie wiem ile tam przesiedzielismy, ale choc bylo nam bardzo dobrze to z przyjemnoscia wrocilismy sobie spacerkiem do hotelu. Bylo juz zapewne kolo dziewiatej wiec tlumy sie nieco przezedzily - wiekszosc ludzi zapewne juz poszla do kasyn lub na przedstawienia, bo Las Vegas to jest wielkie centrum rozrywkowe, wiele gwiazd spedza miesiace w roku koncertujac wlasnie tu.










O tym miescie mozna by tomy pisac. Kobiety, wino, hazard i spiew, nie koniecznie w tej kolejnosci. Ostatni raz bylam w Vegas ze cztery lata temu i przez ten czas wyburzono szereg starych hoteli i wybudowano mnostwo nowych, niektore ze wspaniala architektura. Janek miewal konferencje w Vegas i tez nie pamietal niektorych budynkow. To co natomiast sie nie zmienilo, to ruch, setki lub tysiace naganiaczy to klubow porno. Przynajmniej teraz nie wolno im dawac broszurek z porno zdjeciami rodzinom z malymi dziecmi. Kenus sie nie kwalifikuje jako maly wiec wyciagali do nas zaproszenia, choc przyznam od razu, ze nie byli wcale natretni. No i byli chyba tez naganiacze do hal hazardowych, ale tych nie mozna bylo odroznic od tych poprzednich. A moze sa tez kluby mieszane. W Vegas wszystko jest mozliwe.

Poza kasynami miasto ma wielkie hale wystawowe wiec wiele firm a czasami calych przemyslow urzadza wystawy i pokazy. Wielka baza hotelowa gwarantuje, ze nie zabraknie nigdy noclegow no i rozrywki.

Mnie jednak to miasto meczy. Jest zbyt nerwowe, zbyt zwariowane i sztuczne. Ale wpasc tu raz na pare lat, zobaczyc co sie dzieje to jest frajda.

Rano byl przymrozek. Ulice byly raczej puste i nawet ruch do miasta byl maly choc niby wyjezdzalismy w godziny szczytu. Pomyslalam, ze miasto leczy kaca. Jak wyjechalismy poza miasto poczulam sie bardziej odprezona.

Teraz siedze sobie w hotelu kilkaset kilometrow od tego szalonego miejsca, nasycona wreszcie widokami, ktore koja dusze i ciesza oczy. Zrobilismy wypad do jeszcze innego parku, ktorego nie mielismy oryginalnie w planie. Bardzo sie ciesze, ze tam pojechalismy bo wygladal o wiele ciekawiej niz jak ja go widzialam kilka lat temu, ale chyba dzisiaj juz nie dam rady nic wiecej opisac i organizowac zdjec. Moze uda sie jutro.