poniedziałek, 1 listopada 2010

Halloween

 
Udalo mi sie wyskoczyc z Carrie i Marina na szlak kolo starej winiarni, po ktorej placza sie pawie. Kenneth z chlopakami mieli zajecia, ktore ja na ogol wykorzystuje na zrobienie zakupow ale tym razem zrobilam je bladym switem by miec ze dwie godziny na spotkanie sie z oboma mamami. Marina musiala w tym roku wyslac swoich chlopakow do szkoly. Opowiadala o tym co sie tam dzieje a to niby jedna z lepszych szkol w okolicy. Dlaczego szkoly zatrudniaja i trzymaja nauczycieli, ktorzy sie do tego zawodu nie nadaja? Zadna firma na cos takiego nie moglaby sobie pozwolic, a szkoly nie tylko to robia ale jeszcze niedouczonych i do tego aroganckich leni bronia. Nic dziwnego, ze poziom naucznia jest tu taki slaby a uczniowie nie maja do nauczycieli szacunku.
Tak, tak, znowu rozmawialysmy o naszych dzieciakach. Tego chyba nie da sie uniknac. 
Niestety czasu mialam malo bo Kenusia zajecia trwaly tylko 2 godziny po czym musielismy leciec do domu bo mial sporo roboty przed testami z historii Europy i statystyki.


No dobrze, mialam pisac o Halloween a nie o szkolach. 
Lubie Halloween bo to jest wesole swieto. Lubie przebierancow, lubie opowiesci o duchach i strachach, lubie domy udekorowane kosciotrupami, rzezbionymi dyniami i snopkami kukurydzy. 
Nie lubie Halloween bo jest to swieto trucia i tak juz pozatrowanych slodyczami dzieci. Wiem, wiem, to brzmi bardzo ostro ale jest sie czym przejmowac. Przecietny dzieciak jest w stanie zebrac w Halloween ponad kilogram slodyczy!!! Jeszcze nie tak dawno temu slodycze jadalo sie tylko od wielkiego dzwonu. Wtedy takie swieto objadania sie cukierkami i czekoladkami dowoli mialo moze wiecej sensu. Teraz dzieci sa napychane cukrem  do wrabka. Cukier jest wszedzie: w wedlinach, chlebach, konserwach i przetworach. Cukrzyca i choroby serca u dzieci nie sa dzisiaj niczym niezwyklym. No wiec jakis czas temu postanowilismy, ze my do tego reki nie bedziemy przykladac. Nasze Halloween wiec od lat jest zabawa z bardzo mala iloscia slodyczy. Organizowalam wiec obozy kampingowe, na ktorych z dzieciakami poubieranymi w nieprawdopodobne kostiumy szlismy na nocne wyprawy po lesie po czym opowiadalismy straszne historie przy ognisku. Wyjezdzalismy tez do roznych miejscowosci, gdzie byly ciekawe obchody Halloween, przedstawienia, wielke ogniska czy zabawy w domach z duchami. 
W tym roku zaplanowalam wyprawe na, jak przystaje na to piekielne swieto, Wyspe Aniola. (Angel Island, na mapie zaznaczona literka A) Niestety przez rozne grypy i przeziebienia skonczylo sie na tym, ze pojechalismy sami. 
Wyspa lezy w zatoce San Francisco i z jednej strony ma widoki na Oakland, z drugiej na San Francisco. Nigdy tam jeszcze nie bylismy a jak sie dowiedzielismy, ze mozna tam rozbic namioty natychmiast zrobilismy rezerwacje. Niby wiekszosc pol namiotowych byla zarezerwowana, ale pozniej sie dowiedzielismy, ze na calej wyspie bylismy tylko my i dwoch chlopakow. 


Ponizej serwis zdjeciowy z naszego swieta duchow i strachow.  
Wiekszosc zdjec to dzielo Jasia.

Czekamy cierpliwie na odplyw promu
W ten weekend w zatoce odbywaly sie chyba jakies regaty. Tylu zaglowek nigdy tu jeszcze nie widzielismy
Nie wiem dlaczego tu zadzieramy nosy. Moze dlatego, ze dzielnie dajemy sobie rade z targaniem dyni
Wszelakie ptaszydla, szopy pracze i myszy byly bardzo ciekawe co przynieslismy do jedzenia
Moze powinnibylibysmy udekorowac namiot kosciotrupami ale nie moglam znalezc pudelka z dekoracjami na Halloween wiec skonczylo sie na sztucznych lisciach.
Wyspa ma bogata historie. Byl tu fort, port wejsciowy dla emigracji z Azji, oboz przejsciowy itd. Tym razem nie mielismy jednak w planie zwiedzania. To zrobimy nastepnym razem.
Pod wieczor miasto nabralo kolorow. W pierwszym tle wyspa Alcatraz, kiedys slynne wiezienie, teraz atrakcja turystyczna. Ja mysle, ze powinni zrobic tam hotel i wynajmowac cele za duze pieniadze.
Wiekszych dyni nie dalibysmy rady doniesc ale i te male nadaly sie do rzezbienia.
Prawda, ze to dziela sztuki? Tak nam sie podobaly, ze zabralismy je do domu by je zjesc.


W tym roku postanowilismy sie nieco upiekszyc. Kenneth pomalowal mnie na kroliczka (Janek pare lat temu zaczal mnie nazywac kroliczkiem i tak juz zostalo)

Ja zrobilam z Janka sloneczko. Ten motyw bardzo pasowal kolorem do jego koszuli

To jest dowcip dla fizykow. Janek namalowal Kenusiowi diagram Feynmana. Dla ciekawostki dodam, ze mimo obietnic na pudelku farby nie zmywaly sie latwo i jeszcze rano intensywnie szorowalismy buzki by moc sie pokazac miedzy ludzmi.
Zachod byl przuroczy. Most Golden Gate - Zlote Wrota wygladal bajecznie.
San Francisco w nocy. Wydaje nam sie, ze to jest jeden z najlepszych widokow na miasto.
2-go listopada sa u nas wybory. Oryginalny plan na pozny wieczor byl by czytac historyjki o duchach i upiorach, ale pomysly naszych politykow byly nie mniej upiorne. Wieczor spedzilismy na studiowaniu jak rzad kalifornijski chce wyjsc z tarapatow finansowych. W naszym stanie wyborcy musza zatwierdzic wszelkie podatki i oplaty. Nie wiedzielismy czy sie smiac czy plakac ale na pewno bylismy przerazeni tym co czytalismy. Koszmarna lektura.
Ranek byl jeszcze ladniejszy od zachodu


W lecie praktycznie kazdego dnia poranna mgla otacza cala zatoke i utrzymuje sie do przynajmniej do poludnia, ale jesienia i zima ranki prawie zawsze sa czyste a jezory mlgy szybko sie rozwiewaja
Nawet Jas, jak ranny ptaszek, wstal podziwiac wschod slonca.
Kenneth postanowil wcielic sie w role mlodego Jedi z Wojen Gwiezdnych.
Ten widoczek bardziej nam przypominal poludniowa Europe niz Kalifornie.
Trzeba bylo sie zbierac. Janke mial zebranie, Kenneth zajecia na Uniwerku Santa Clara, a prom, na juz zimowym rozkladzie kursuje tylko na zamowienie. Czekalismy bardzo cierpliwie, bo niby obiecali, ze po nas przyplyna. W koncu przyplynal, po nas i jeszcze jednego chlopaka.
Jas nie wyglada jakby mial ochote na prace.
Po przybiciu do brzegu troche sie oczyscilismy mokrymi recznikami, przebralismy sie w samochodzie w czyste ciuchy i pedem w droge. No i jakos sie wyrobilismy, cale piec minut przed rozpoczeciem zajec Kenusia.