poniedziałek, 11 października 2010

Wyprawa solo

Carrie jest jedna z moich najblizszych przyjaciolek. Mimo, ze od dziecinstwa praktycznie nie slyszy, doskonale daje rade i malo co jest ja w stanie spowolnic. Lubie ja za jej pasje do zycia i za to jaka jest dla mnie inspiracja. 
No wiec mialysmy sie wybrac razem (skoro inne mamy stchorzyly) na dwudniowa wycieczke z plecakami na Mt Diablo. Gora jest naprawde diabelska, stroma, nasloneczniona, skalista. Moze dlatego mamy, jedna po drugiej wykrecily sie z tej wyprawy. 
To jest godzinka i kwadrans od nas.
W piatek poznym wieczorem Carrie dzwoni, ze ma grype, wysoka goraczke, problemy z zoladkiem i chyba nie bedzie mogla pojsc. Ludzila sie, ze moze jej przejdzie i dlatego zwlekala z telefonem. Oczywiscie powiedzialam jej, ze nie mam ochoty sie od niej zarazic i by siedziala w domu. 
Juz myslalam sama nie pojsc ale Janek i Kenneth zaplanowali weekend beze mnie, a ja wlozylam sporo wysilku w przygotowania tej wyprawy wiec pomyslalam, ze jednak pojde sama. 
Tak sie zlozylo, ze lato w tym roku wypada nam w pazdzierniku. Poza dwoma dniami mielismy chlodny lipiec i sierpien wiec teraz dostajemy wyrownanie. Temperatury sa powyzej 30C i nie widac na horyzoncie szans na zmiane. Wcale mnie to nie cieszylo ale postanowilam udawac, ze sie tym nie przejmuje. 
Wybralam szlak, ktory idzie przez szczyt Eagle Peak, na ktorym bylam z Jankiem i Kenusiem ze dwa lata temu. Poniewaz bylam sama pomyslalam sobie, ze dobrze bedzie zobaczyc jak szybko dam rade isc co mysle, sobie teraz nie bylo zbyt madre,. Jest to jeden z ladniejszych ale i stromszych szlakow a ja targalam plecak, ktory jakos mi sie nie chcial ulozyc dobrze na plecach. Tym razem nioslam mniejszy plecak, niz ten, ktory zwykle zabieram na wycieczki. Wzielam ten, ktory kiedys nosil Kenneth. Nie jest to pierwszy raz kiedy go nioslam, ale tym razem byl ciezszy i przestal sie dobrze ukladac. Po jakichs 5-6km wszystko zaczelo mnie uwierac. i nie bylam w stanie wyregulowac paskow by sobie ulzyc w cierpieniach. Lekcja: nie przeladowywac tego plecaka. 
Spachalam sie na tej wycieczce niesamowicie, wypocilam z siebie cala wode, zrypalam sobie chyba wszystkie miesnie w nogach, ale ciesze sie, ze poszlam, ze nie siedzialam w domu. Kiedys wjezdzalismy Mt Diablo samochodem i nawet by nam do glowy nie przyszlo by sie na te gore wdrapywac. - Czyste lenistwo. Od tego czasu zmadrzelismy i zaliczylismy wiele szlakow i szczytow w tym parku. Cos mi sie wydaje, ze bedziemy znowu tam czesciej jezdzic. Sami zobaczcie dlaczego:



 Ranek byl nieco mglisty, jak to czesto u nas bywa, ale wkrotce slonce wypalilo mgle i dzien zrobil sie suchy i bardzo goracy.


Szlak zaczyna sie dosyc niewninnie. Niby jest pod gorke, ale droga jest szeroka i gladka. Pozniej...


...zmienia sie w bardziej skalisty i czesto nieprzyzwoicie stromy.


Natomiast widoki sa przeurocze. Warto pocierpiec by sie wdrapac.


A to jest typowy obrazek z naszej czesci swiata, zlote trawy i wiecznie - zielone deby i sosny.


Carrie powiedziala mi przed wycieczka, ze nigdy nie miala szczescia zobaczyc tarantuli na szlaku. My widzielismy je wiele razy ale ucieszylam sie jak sie natknelam na ta slicznotke bo moglam zrobic zdjecie i wyslac je mojej chorej przyjaciolce.