Mama(na ogol bardzo radosnie): Dzien dobry kochana coreczko.
Po latach codziennego dzwonienia przyzwyczaila sie, ze to ja dzwonie, nawet nie czeka az sie odezwe. Nie to, ze pamieta nasze rozmowy. Nawet nie pamieta jak mi sie nie uda do niej dodzwonic. Wtedy, jak juz ode mnie uslyszy, jej glos jest jeszcze radosniejszy.
Ja: Dzien dobry, Mamusia. Jak tam dzien zlecial?
Mama: Dobrze. Wrocilam z kolacji z pania Janeczka i bedziemy isc spac.
Jeszcze nie ma szostej, ale jak jest ciemno one obie czuja, ze pora sie polozyc.
Ja: Smaczna byla kolacja? Co dali?
Mama: No co dali? Ja juz nie pamietam. Ale chyba jakies miesko i herbatke. No chyba dobra byla.
Kiedys, zanim dobrali Mamie lepsze lekarstwa bardzo narzekala na jedzenie, i na pania Janeczke, i na caly swiat. Teraz wydaje sie bardziej spokojna i zadowolona.
Mama: A za oknem samochod za samochodzikiem. Dokad oni tak jada?
Ja: Chyba z pracy do domu. Spiesza sie na kolacje.
Mama: No tak... A ja to tak bym chciala do was przyjechac.
Ja: Do nas do Stanow?
Mama (zdezorientowana): No nie... tam gdzie mamusia i tatus sa. Tam jest tak ladnie.
Ja: Ale Mamusia pamieta, ze oni juz od dawna nie zyja?
Kiedys balam sie wspomniec, ze jej rodzicie umarli bo myslalam, ze Ja to zdenerwuje. Tym czasem Ona przyjmuje to calkiem spokojnie i nawet czasem mowi, ze o tym zapomniala, zupelnie jakby to bylo normalne, ze sie nie pamieta o smierci rodzicow.
Natomiast nadal sie boje przypomniec jej o Tacie a Ona, choc przez pierwsze dwa lata ciagle o Nim mowila, teraz wydaje sie, ze nie pamieta. Moze i tak jest lepiej.
Mama: No to ja lepiej tu zostane, prawda? A tu samochod za samochodzikiem...
Ja: Czy byla Mamusia na spacerze?
Mama: No nie, ciemno jest za oknem i oni maja cos tam upiekszac.
Ja dawno przestalam sie dopytywac o czym ona mowi, bo ona czesto nawet nie pamieta poczatku zdania.
Ja: No to swietnie. Bedzie ladniej i przyjemniej bedzie spacerowac.
Mama: Tak, a tu mnie ciagle pytaja, "Po co ty tyle chodzisz? Po co ty tyle chodzisz?" A ja im mowie, ze chodze bo lubie.
Ja: I dlatego Mamusia taka zdrowa. Mowia, ze ruch to zdrowie, prawda?
Mama: A kiedy ty do mnie przyjedziesz?
Tu serce mi peka choc wiem, ze nawet jak Ja odwiedzam to Ona na drugi dzien nie pamieta, ze bylam.
Ja: Wie Mamusia, ze bede probowala w lato jak Kenus bedzie mial wakacje.
Mama: A lato jest daleko?
Ja: Za pare miesiecy.
Mama: Oj, to daleko. Ale dobrze jest jak jest. Dobrze, ze dzwonisz.
Moglabym swoje odpowiedzi nagrac i je automatycznie puszczac bo nasze rozmowy sa takie same kazdego dnia tylko, ze robia sie coraz krotsze. Teraz nie trwaja nawet trzech minut. Nie moge jej nawet powiedziec o tym co sie u nas dzieje bo ona nie jest w stanie skupic sie na dluzej niz jedno, krotkie zdanie. Ale jak dzwonie to slysze radosc w jej glosie i wiem, ze przynajmniej przez te dwie, trzy minuty jest Jej dobrze.
Myslalam, ze przez te lata bedzie mi latwiej przyzwyczaic sie do tego, ze ona traci kontakt ze swiatem, ze przestaje cokolwiek pamietac. Wcale nie jest latwiej. I niby wiem, ze ma tam dobra opieke, ze osrodek jest bardzo ladny i zadbany, ze jest piekny park, po ktorym uwielbia spacerowac. Ale to nic nie pomaga. Jeszcze do nie dawna rzucalam sie na kazdy artykul o mozliwym lekarstwie na te paskudna chorobe. Teraz czuje sie zrezygnowana bo wiem, ze dla Niej jest tylko jedna droga. Pozostaja wiec tylko te krotkie rozmowy i nieczeste odwiedziny jak jestem w Polsce. No wiec jak to Ona mowi: dobrze jest jak jest.