poniedziałek, 9 sierpnia 2010

Prawdziwych przyjaciol...

Chcialam podziekowac za wsparcie, slowa otuchy i odwagi. Nie jest to latwy dla nas czas ale dobrze jest wiedziec, ze choc jestesmy tak daleko, sa ludzie w Polsce i za granica, ktorzy pamietaja i mysla. Na prawde jestem wdzieczna za Wasze cieple serca, za troske w e-mailach czy rozmowach.
Mam nieprawdopodobne szczescie, ze mojego raka znaleziono we wczesnym stadium, bo przez ostatnie lata zaniedbalam niektore badania. Teraz niemal wydaje mi sie jakbym sie wykpila. No a wyniki kolonoskopii sa jakie sa i przynajmniej przez nastepne trzy lata moge probowac o nich nie myslec. Mimo to nie jest latwo zyc ze swiadomoscia, ze sie ma raka, ze nawet jak wytna i zalecza to moze wrocic. Wasza troska pomaga mi jakos sobie z tym wszystkim poradzic.
Chce napisac kilka slow o Janku. Dla niego jest to wyjatkowo trudny rok ale dzielnie sie trzyma. Dziekuje wiec ze o nim tez pamietacie i sie o niego troszczycie, choc nie wszyscy go nawet dobrze znacie. Jest to dla mnie bardzo wzruszajace.
Dziekuje tez za troske o Kenusia. Kenneth jest nadzwyczaj dzielny. Troszczy sie o mnie i czesto mnie pociesza, ze wszystko bedzie dobrze choc tak naprawde to on potrzebuje tych zapewnien bardziej niz ja. Nie chce zbytnio o tym rozmawiac, ale widze, ze sporo czytal o rozwoju choroby i leczeniu. Dba wiec o to bym duzo sie ruszala i zdrowo odzywiala.

Jak zapewne widzicie z tego bloga staram sie byc aktywna. Dopoki Kenneth nie zacznie zajec mamy czas na wyprawy do teatru, na wystawy, w gory, na koncerty, czy na spotkania ze znajomymi. Pomaga to mi i moim chlopakom rozerwac sie i nie myslec czarnych mysli. No a wysoka aktywnosc fizyczna bardzo pomoze w leczeniu.

Mam wyznaczona operacje na poczatek wrzesnia. Jest to nieco pozniej niz chcialam, ale nie bede narzekala. Moj lekarz zapewnia mnie, ze ta operacja to nic powaznego i ze nie ma watpliwosci, ze mnie wylecza. No wiec nie bede sie zamartwiac i postaram sie nie myslec zbytnio o chorobach.
Natomiast to co bede robila to opowiadala tu wszystkim kolezankom i kolegom jakie serdeczne i troskliwe mam serca w tej Polskiej czesci znajomych i rodziny.

Juz nie pamietam kto, ale ktos mnie pytal czy mowilam mojej mamie o raku. Odpowiedz jest, ze nie i nie mam takiego zamiaru. Wiem, ze ona szybko by o tym zapomniala, wiec nie zamartwialaby sie, ale przez chocby mala chwile byloby jej bardzo smutno. Chce jej tego oszczedzic. Nie mowilam wiec jej tez, ze umarla mama Janka. Niech sie cieszy naszymi rozmowami dopoki mnie jeszcze rozpoznaje. Nie ma powodu by jej macic spokoj.

No dobrze, bede konczyc bo zaraz sie skonczy na tym, ze sie rozplacze.

Jeszcze raz dziekuje... wiem, ze mam prawdziwych, troskliwych przyjaciol.