czwartek, 8 lipca 2010

Wieloryby

Zatoka Monterey jest niezwyklym miejscem, bo brzeg schodzi stromo w bardzo gleboki kanion, trzeci, najwiekszy na swiecie, ktorego bliskosc do brzegu tworzy obszar gdzie zimna woda z glebin miesza sie z ciepla woda powierzchniowa. Takie obszary mieszanki termicznej zawsze sa pelne zycia morskiego. To jest jak podwodne Serengeti. No wiec oczywiscie sa zwierzeta polujace i te polowane. My, choc to nie jest nasze srodowisko, bedziemy tymi polujacymi na wieloryby. Pakujemy nasze aparaty fotograficzne i w droge.

Ledwo sie wyrabiamy na nasza lodke bo ruch jest nieprawdopodobny. Niby sobota a korki jak w godzinach szczytu. 
Jeszcze w porcie podziwiamy setki fok i lwow morskich wygrzewajacych sie na molach i bojach. Wydaja sie prowadzic bardzo leniwe zycie, i na ladzie sa bardzo pokraczne. Natomiast w wodzie maja ruchy jak baletnicy, plynne i bez najmniejszego wysilku.



Bawi nas foka, ktora podjada mewie jakies smakowite kaski.

 



W Monterey na brzegu jest cieplo ale jak tylko wyplywamy w zatoke zrywa sie chlodny wiatr i rozbryzguje na nas fale. Janek i ja szybko zakladamy kurtki, ale Kenneth, uparciuch, praktycznie do konca rejsu wytrzymuje w koszulce z krotkim rekawkiem. Wkrotce jest prawie caly mokry ale nie chce nic na siebie zalozyc. Pocieszam sie, ze hartuje sie, wiec dobrze.

Nie musimy daleko plynac by zobaczyc pierwsze "gejzery". Te pochodza od najwiekszego stworzenia na ziemi, wieloryba blekitnego. Jest ich tu kilka i opychaja sie krewetkami, ktorych z jakiegos powodu od tygodnia czy dwoch jest nieprawdopodobnie duzo. Takie zjawisko trafia sie, mowia nam, raz na dziesiec lat. Te pletwale sa w stanie zjesc 5 ton dziennie.



 Nie jest latwo nam fotografowac te piekne zwierzeta bo choc wydaje sie, ze ich ruch sa jak w zwolnionym tempie to jednak szybko sie zanurzaja. Mamy wiec cale mnostwo zdjec nieba i fal. Nie udaje nam sie tez zlapac na klatce radosnie skaczacych delfinow.



 Nieco dalej jest duza grupa mniejszych wielorybow, humpback. Nie wiem jaka one maja polska nazwe. Te sa gdzies o polowe mniejsze niz blekitne i dorastaja do 16m. Prowadza tez nieco bardziej socjalne zycie ale grupy, ktore tworza nie sa stale i po paru godzinach sie rozwiazuja. Ja sie podsmiewam, ze po prostu spotykaja sie na kawke i ploty.


Niejaka ciekawostka jest, ze kazdego osobnika mozna rozpoznac po ogonie.
Nie bardzo chcemy wracac, ale to jest tylko 3-godzinny rejs i czas leci szybko. Juz planujemy nastepny w zimie, jak bedzie migracja szarych wielorybow. 

Obiad jemy w Monterey ale nie mozemy sie skupic na jedzeniu tylko ogladamy zdjecia i wymieniamy sie wrazeniami. Kenus jest caly w usmiechach, jakie ma tylko po obcowaniu z Mama Natura. Nawet nie pamieta, ze jutro zaczyna oboz, na ktory tak sie nie mogl doczekac.