Wyprawy za granice to so urodzinowe prezenty dla Kenusia i okazja by zobaczyl, ze swiat nie konczy sie na Stanach Zjednoczonych. Taka perspektywe niestety ma wielu Amerykanow wiec chcemy by nasz chlopak byl nieco bardziej swiadomy tego co sie dzieje poza granicami jego kraju by sie nauczyl, ze sa rozne racje, rozne poglady, rozne interpretacje historii... po prostu chcemy mu pokazac roznorodnosc zycia. Watpie by pamietal jakie dostal prezenty, a wiem, ze doskonale pamieta gdzie spedzil kazde jedne urodziny.
No i nie to, ze robimy to tylko dlatego, ze jestesmy takimi wspanialymi rodzicami. My tez lubimy podrozowac i zwiedzac ciekawe miejsca.
No i nie to, ze robimy to tylko dlatego, ze jestesmy takimi wspanialymi rodzicami. My tez lubimy podrozowac i zwiedzac ciekawe miejsca.
Wybor Paryza nie byl trudny bo Kenus uczy sie pilnie (przynajmniej tak nam sie wydaje) francuskiego i bardzo ten jezyk lubi. Na dodatek slyszelismy, ze Francuzi, a w szczegolnosci Paryzanie wcalce nie chca sie porozumiewac po angielsku i co wiecej sa bardzo niesympatyczni dla tych co nie wladaja idealna francuszczyzna. Pomyslelismy wiec sobie, ze to bedzie dobra motywacja by Kenneth cwiczyl swoja wymowe i akcent. Od razu chce napisac, ze te opinie o Francuzach sa bzdurne. Przez dwa tygodnie nie mielismy najmniejszych problemow. Ludzie byli nieprawdopodobnie sympatyczni czy w stosunku do Kenusia, ktory dzielnie gadal po francusku, czy do nas, ktorzy poza "merci" malo co wiecej sa w stanie z siebie wydusic. Mnostwo osob mowi po angielsku i chetnie sie na angielski przestawia, a jak nie to staraja sie dogadac z duza iloscia dobrego humoru i machania rekami.
Do tej pory nasze zagraniczne podroze znaczyly hotel. Ja hoteli nie lubie. Hotele tylko sprawiaja wrazenie wygody. Zeby sie napic zwyklej herbaty trzeba sie wybrac to restauracji lub kawiarni. To znaczy, ze trzeba sie przebrac, uczesac - po prostu czysta tortura. Kilka miesiecy wczesniej przeczytalam w gazecie, ze mozna wynajac mieszkania w bardzo latwy i bezpieczny sposob. I tak to poznalismy Maxima, przemilego czlowieka, ktory na dwa tygodnie odstapil nam swoje kawalerskie (oj, kawalerskie!) mieszkanko, dwa pokoje z kuchnia. Dobrze bylo miec pralke, lodowke, kuchenke, - naprawde dobrze. Budynek, w ktorym mieszkalismy jest bardzo blisko metra, sklepu, piekarni (liczba mnoga), rzeznikow, restauracji, barow i warzywniaka. Na dodatek dwa razy w tygodniu na poprzecznej ulicy sa niesamowite targi z warzwami, owocami, rybami, serami i ciuchami. Ja bylam w siodmym niebie a i nawet chlopaki przyznaly, ze takie mieszkanko bije hotele. Wieczorami bywalo troche na ulicy glosno bo wydaje sie, ze nie wszyscy w Paryzu w nocy spia - dziwny narod. Nie przychodzi im tez do glowy, ze moga byc w okolicy jacys turysci, ktorzy chca sie odespac, choc troche odespac, po dniu pelnym wrazen.
No to teraz o zwiedzaniu Paryza. Zaczne od tego, ze paryskie metro jest niesamowite. No dobrze, przydalaby mu sie moze klimatyzacja, ale bylo bardzo upalnie, wg Maxima, o wiele upalniej niz normalne lata. My w kazdym badz razie nawet przez moment nie myslelismy o wypozyczaniu samochodu bo i po co. No dobrze, metro nie jest idealne bo maszyny do sprawdzania biletow czasem nie chca przepuszczac nawet na nowiusienki bilet. W koncu sie wkurzylismy i przykladem tubylcow raz przeskoczylismy bramke. To musial byc widok, pani 50+ lat przeskakuje przez barierke w metrze.
Nie wiem czy jest na prawde sens pisac o wszystkich zabytkach, ktore zwiedzilismy: Louvre, Wieza Eifla, Wersal, Notre Dame, d'Orsay, Saint Chapelle (to bylo odkrycie!!!), Panteon itd., itd. Te zabytki przeciez kazdy kto byl w Paryzu zna. Napisze tylko, ze w glowach nam sie od nich krecilo, nogi bolaly a i tak wszystkich nie udalo nam sie zobaczyc i do konca nie bylismy nasyceni. Zupelnie nie rozumiem dlaczego paryskie muzea nie sa otwarte w sezonie turystycznym 24 godziny na dobe.
No i nie pisalam, ze Kenus w Paryzu przklul sobie uszy.
Do tego jest dluzsza historia, o kolczyku, czy kolczykach rozmawialismy kilka razy. On niby mial na nie ochote ale sie wahal. Ja mu zawsze mowilam, ze dziury w uszach zarosna, a jak sobie sprawi tatuaz (nie to, ze go to kusilo) to bedzie mial klopot jak mu sie znudzi. Nawet sie z Jankiem zalozyli jak Kenus nie zrobi tatuaz do 16-go (czy 18-go, nie pamietam) roku zycia to Jas mu bedzie wisial swoja wyplate. Jak Kenneth przegra to jego pierwszy czek idzie do naszego banku.
No ale ma kolczyki i jest calkiem z siebie dumny. Ciekawe co on bedzie najlepiej pamietal z Paryza.
Te pare zdjec, ktore zalaczylam nie sa wcale reprezentacyjne. Nie mialam czasu zdjec posortowac i wybrac lepszych. Zlapalam wiec jakies, ktore sie nadaja nieco do pokazania.
Te pare zdjec, ktore zalaczylam nie sa wcale reprezentacyjne. Nie mialam czasu zdjec posortowac i wybrac lepszych. Zlapalam wiec jakies, ktore sie nadaja nieco do pokazania.
Paryz - podsumowanie w skrocie:
- po zwiedzeniu Wersalu rozumiem dlaczego wybuchla rewolucja
- siedzenie godzinami przy jednej filizance kawy i malej buteleczce wody to jest sztuka, ktora nam Amerykanom jest zupelnie obca
- rewolucja francuska to swietny przyklad na to, ze nic na swiecie nie jest czarno-biale
- Mona Lisa ciagle na mnie nie robi wrazenia
- Paryzanie potwierdzili moje glebokie przekonanie, ze ludzie wszedzie sa mili jak sie traktuje ich z szacunkiem
- ciagle nie wiem czy Pei nie zwariowal jak zainstalowal piramidy w Luwrze
- miejska komunikacja jest jednym z najlepszych wynalazkow cywilizacji
- przy odpowiedniej dozie ruchu nawet paryskie bagietki nie tucza
- zeby dobrze postudiowac Louvre, trzeba przyjechac do Paryza na rok i wykupic bilet na tenze rok
- drzewa na ulicach miasta to blogoslawienstwo
- jesli sa jakies dinozaury, ktore jeszcze uzywaja film, niech nie jada do Paryza. Nie wyobrazam sobie ile rolek filmu by poszlo w takim miescie. To bylaby czysta bankrupcja.
- wielkie super markety to zmora - niech zyja male sklepiki
- czy Paryz ma jakiekolwiek pojecie o recycling?
- Paryz jest jak na razie jedynym miastem (a widzialam miast kilka w swoim zyciu), w ktorym bym mogla i chciala mieszkac. No dobrze, moze i w Vancouver, ale to tylko dlatego, ze tak blisko jest z miasta do Natury
- nawet francuzki tyja