poniedziałek, 20 czerwca 2011

Juz niedlugo

Kenneth ma ostatni egzamin we wtorek. Wyniki tego pozostalych egzamiow bedziemy znali dopiero w lipcu.

Janek leci do Bostonu przekonywac waznego klienta o wyzszosci Swiat Wielkiej Nocy... (czy ktokolwiek jeszcze pamieta skad to sie wzielo?)

Kenneth leci sam do Bostonu 2-3 dni pozniej.

Chlopaki wsiadaja do pociagu i jada do Nowego Jorku na male meskie wakacje.

Ewa konczy przygotowania na nasza wyprawe, ktora moze zrobic sie o wiele krotsza niz planowalismy.

Tu nalezy sie mala klaryfikacja. Sniegi w gorach Sierra Nevada sa nieprawdopodobne. Srednio pokrywa sniegu jest kolo 200% normy. Topi sie szybko, ale to znaczy, ze strumienie sa rwace i bardzo niebezpieczne. A i pol sniegowych tez nie nalezy bagatelizowac. To zdjecie po prawej jest od znajomych. Takie polacie czasami ciagna sie calymi kilometrami.
Inne przyjemnosci to miekki snieg pod cienka warstwa zlodowacialej skorupy. Noga moze sie zapasc pod pachwine. Sama radosc. To wszystko oczywiscie bardzo bedzie nas spowalniac a zapasy jedzenia ida w gorach bardzo, bardzo szybko.
Wyruszamy 15-go lipca i nie bardzo mozemy zmienic date, a nawet dwa tygodnie pozniej szlak moze byc juz calkiem do pokonania. No, zobaczymy jak to pojdzie. Jestesmy nastawieni na wczesniejszy odwrot. Wiemy o przynajmniej dwoch grupach, ktore musialy zawrocic no i caly szereg ludzi przelozylo plany wyprawy na przyszly rok. My jednak bedziemy probowac bo tak czy inaczej to bedzie niesamowita przygoda, nawet jesli krotka.


W tej chwili nasz pokoj rodzinny jest zastawiony pudlami z zapasami jedzenia na nasza wyprawe. 357km w gorach przy naszym tempie to przynajmniej 144 posilkow. Ja mam na razie tylko 106. W tym tygodniu wysylam pierwsze pudlo do punktu, w ktorym bedziemy sie zaopatrywac. Takich punktow mamy w planie trzy; trzeci to Janek, ktory planuje pokonac ostatnie 50km z nami wiec nas zaopatrzy. 

Trenujemy. 
Tydzien temu wybralismy sie w lokalne gory na wycieczke z plecakami. Pobilismy nasz dzienny rekord i przeszlismy 36km co biorac pod uwage jak strome te gorki sa, jest dobrym wynikiem. Nie ma mowy bysmy nawet probowali pokonywac takie dystanse w Sierrach. Planujemy srednio 16-20km dziennie ale juz widzimy, ze jak na warunki te numery sa zbyt ambitne. 

Mamy male urzadzenie GPS, ktore przez satelity bedzie moglo przesylac informacje i bardzo krotka notke o tym gdzie jestesmy. Tam bedzie link, ktory prowadzi do mapy z naszymi koordynatami. Siec komorkowa jeszcze nie dotarla w tak wysokie gory wiec to bedzie musialo zadowolic. 
Moze w ten weekend sprobuje jak to dziala z tym blogiem. 

Poza tym u nas malo co nowego. 
Moja mama trzyma sie zdrowo. Nie miala grypy czy przeziebiena od lat, ale jej umysl jest malo sprawny. Nasze dzienne rozmowy skrocily sie do 2-3 minut. Ona mnie rozpoznaje, albo sie nauczyla, ze ja zawsze dzwonie. Czesto mowi, ze chce isc do domu, ale jedyny dom, ktory pamieta to jej dom dziecinny. Nie ma pamieci Brwinowa, Grzybowskiej czy Brackiej. Czasami pyta jak sie czuja jej rodzice, bo mysli, ze ja z nimi mieszkam. Jak mowie, ze jestem w Stanach to sobie przypomina, ze nie mieszkam w Polsce. Natomiast fakt, ze jej rodzice nie zyja od bardzo, bardzo dawna jest dla niej zaskoczeniem. 

Przepraszam za bledy, ale jak zwykle spiesze sie i nie mam czasu sprawdzic.