czwartek, 26 maja 2011

Ale ten czas leci

Dawno nie pisalam a duzo sie dzialo - moze dlatego nie bylo jakos czasu by sie zebrac.

Nowina numer 1: Kenneth ma oficjalnie dyplom szkoly sredniej. Egzamin, jak przypuszczalismy zdal bez najmniejszych problemow wiec powinno byc nieco latwiej zapisac go na kursy uniwersyteckie. Nie, nie wysylamy go na pelen etat studenta. Na to ma jeszcze czas.

Mamy tez za soba egzaminy Advanced Placement. Wyniki beda dopiero w lipcu ale Kenneth mowi, ze poszly bardzo, bardzo dobrze. Te egzaminy, jak sa z dostatecznie wysoka ocena zaliczaja mu kursy uniwersyteckie w wielu najlepszych szkolach a na pewno pomoga w procesie zakwalifikowania sie na uniwerek.

Trenujemy nadal na nasza letnia wyprawe choc juz widze, ze bedzie ona trudniejsza niz przypuszczalismy. Snieg w tym roku w gorach jest srednio 200% normy. To oznacza duze pola sniegowe, ktore wygladaja tak: 


A stumienie do pokonania, ktore wygladaja tak:


Sila tej wody jest nie do opisania. Nasza jedyna nadzieja to, ze zrobi sie bardzo cieplo, bardzo szybko, ale w tym roku lato nie spieszy sie do nas. W gorach ciagle jeszcze pada snieg w duzych ilosciach. W zeszlym tygodniu dosypalo dodatkowe pol metra. Na przeleczy Tioga sa prawie 4m sniegu, ktory topi sie bardzo powoli a Tioga nie jest az tak wysoko jak my bedziemy. 

Bylismy w zeszlym tygodniu w Yosemite. Kocham to miejsce. W dolinie tlumy byly niesamowite, ale wystarczy przejsc kilometr do dwoch na szlaku i jest cisza i spokoj. 


W samej dolinie nie ma juz sniegu i wiele szlakow jest do pokonania, choc jeden z tych, ktore chcielismy zrobic dla treningu jest zamkniety. 

A teraz musze sie zabrac za przygotowywanie naszych obiadkow na szlak. Nie kupujemy gotowych wiec roboty mam mnostwo.