czwartek, 27 stycznia 2011

Co nowego w domu


Zimowe wakacje wydaja sie byc bardzo daleko za nami. Ganiam z Kenusiem na zajecia, organizuje klasy i staram sie nie dac zwariowac.

Kenneth zostal kapitanem swojej druzyny od debat. To jest duze wyroznienie, bo w tej grupie jest wielu bardzo zdolnych mlodzieniaszkow. Format tych debat jest sztywno zdefiniowany przez (chyba) miedzynarodowe przepisy. Bylam ciekawa jak on sie w tym bedzie czul, bo on jest raczej wolna dusza, ale zdaje sie, ze bardzo mu sie to podoba. Jak do tej pory jego grupa wygrywa praktycznie wszystkie 'starcia' a tematy sa od wyciekow Wiki po role NATO w Afganistanie. Ciekawostka jest, ze druzyny znaja temat, ale do ostatniej chwili nie wiedza czy beda za czy przeciw co zmusza ich do dobrego rozeznania sie w temacie. 

Janek ma miec w miare regularne wypady do Los Angeles. Niby nie tak daleko, samolotem to mniej niz godzinka, ale zawszec to jego tez wybija z rytmu a i my po naszych wakacjach chcielibysmy sie nim nieco bardziej nacieszyc. Tak na prawde to lata to Burbank, ktory okazuje sie byc bardzo ladnym miastem. No ale nie to, ze ma czas na  zwiedzanie.

Zaczelam tez serio planowac nasza letnia wyprawe w gory. Punkt pierwszy to jakims cudem dostac zezwolenia. Ograniczenia sa niesamowite. Na ten szlak, ktorym chcemy pojsc wydaja 6 (slownie: szesc) zezwolen dziennie. Aplikacje mozna skladac na 24 tygodnie wprzod, i ani minuty wczesniej. Minute pozniej sa juz dziesiatki lub setki aplikacji. Mamy wiec w zapasie kilka innych szlakow, ktore doprowadzilyby nas do slynnego traktu Johna Muira, ale nie to, ze my jestesmy jedynymi, ktorzy wpadli na pomysl takiej wyprawy. Na tamte szlaki tez trzeba miec zezwolenia choc wpuszczaja nieco wiecej ludzi, 18 (slownie: osiemnascie). Zeby bylo zabawniej za samo skladanie formularza jest oplata wiec nie to, ze bede skladala nieskonczona ilosc aplikacji. Siedze wiec przy faxie i czekam az sie skonczy sygnal zajety. Na drugi dzien dostaje przez e-mail odmowe wiec siadam znowu przy faxie i probuje wyslac kolejny formularz.

Nawet kupilismy gliniany pojemnik do kiszenia.
Jest bardzo ciekawie zaprojektowany z wodna uszczelka
by powietrze sie nie dostawalo do kapusty.

Rozpracowuje plan naszego treningu. +/- 350km z plecakami to dosyc dluga wycieczka wiec lepiej bysmy byli w dobrej kondycji. Tylko jak na to znalezc czas? O ile ja moge wstawac o 4-tej rano to Kenneth potrzebuje wiecej snu, szczegolnie rano - taka to juz biologia nastolatkow.


Na dodatek mi odbilo i robie wiecej domowych przetworow. Chcemy urozmaicic nasza diete a nie chcemy kupowac gotowych = nafaszerfowanych chemikaliami wyrobow. Znowu robie kiszona kapuste. Nastawilam tez ocet winny. Sporo czytalam o naturalnie fermentowanych warzywach i korzysciach zdrowotnych z ich spozywania. Nic dziwnego, ze wiekszosc tradycyjnych kultur jada tak konserwowane warzywa nawet w lecie, mimo, ze swiezych jest do wyboru do koloru. Okazuje sie tez, ze nie tylko ogorki, buraki i kapusta dobrze sie kisza - wiekszosc warzyw nadaje sie do takiego przerobu. Bede wiec eksperymentowala. Poki co slucham jak nasza kapusta bombelkuje. Bardzo przyjemny dzwiek, choc Janek myslal, ze to moj iphone. 

Znajomy ma apartament kolo Tahoe i zaoferowal, ze mozemy z niego skorzystac wiec w lutym wyskoczymy na dwa-trzy dni jeszcze raz sie nacieszyc sniegiem bo...
...u nas praktycznie lato. Noce sa raczej zimne. Zimne jak na Kalifornie, kolo 8C. W dzien dochodzi do 22C. Nie ma deszczu i nie bardzo widac by byly jakies chmurki na horyzoncie. Coraz wiecej drzewek kwitnie choc tu caly czas cos kwitnie no i jest bardzo, bardzo zielono.