Staramy sie jak mozemy wykorzystac ostatnie dni lata. Kenneth zaczyna wkrotce zajecia, a ja tez bede nieco "uwiazana" wiec poki co cieszymy sie wolnoscia.
W wielkim skrocie nasze ostatnie dni wygladaly tak:
Wtorek - wieczorem, mini-konferencja z mamami samoukow
Sroda - jedmy do Santa Cruz do teatru; nocujemy w okolicy bo w...
Czwartek - wycieczka z plecakami
Piatek - powrot wieczorem, paniczne rozpakowywanie i pakowanie na sobote
Sobota - rano Dungeons and Dragons; po poludniu dojazd na wieczorna wycieczke kajakowa
Niedziela - w poludnie znowu do Santa Cruz na kolejne przedstawienie
O konferencji nie bede zbytnio pisala, bo o tym co robimy bedzie zapewne sporo w kolejnych postach.
Sroda

Czwartek - Piatek

W koncu Kenneth budzi sie i jedziemy godzinke do Big Sur gdzie strome gory dramatycznie schodza do oceanu. Ale nasz cel to nie ocean a szlak w glab ladu do goracych zrodel.


W koncu docieramy do celu, rozbijamy namiot i po kilkuset metrach 'turystyki potokowej' udaje nam sie znalezc, czy raczej wyniuchac pachnace wonna siara zrodla. Moczymy sie wiec z rozkosza sie jak w wannie (temp kapieli 38C) po czym wskakujemy go gorskiego strumyka. Dobre na krazenie.
Droga powrotna w piatek nie jest az tak z gorki jak nam sie wydawalo w czwartek ale mimo ciezkich plecakow tempo mamy na prawde zankomite. Zaliczamy w sumie 32 kilometry. Nie tak zle.
Elewacja na szlaku w jedna strone
Elewacja na szlaku w jedna strone
Sobota
Nawet nie jestesmy tacy polamani i dobrze bo nie koniec ekspolracji i o ile w czwartek i piatek trenowalimy dolna czesc ciala to w dzisiaj pora byla na czesc gorna.
Rano Dungeons and Dragons. Russell, ktory to prowadzi wymysla niesamowite scenariusze a chlopaki glowia sie jak go zagiac. Ja troche to obserwuje a pozniej korzystam z "wolnego" czasu i zalatwiam kilka zaleglych spraw. Wolalabym zostac i pogadac z Carrie ale nie moge sobie na to pozwolic. Ganiam wiec by sie wyrobic przed koncem zajec i nagle dostaje telefon. Lori z punktu, ktory organizuje wyprawy kajakowe dzwoni, ze z powodu duzych wiatrow i sporej fali musi odwolac nasza wyprawe, ale proponuje bysmy przyjechali we wtorek. Ulga! Nie musze sie spieszyc, Kenneth bedzie mial czas na skupieniu sie nad praca domowa z francuskiego a ja sie wreszcie odespie.
Ciag Dalszy Nastapi...
Ciag Dalszy Nastapi...