poniedziałek, 28 lutego 2011

Ostatni wizyta u zimy

Takiej okazji nie mozna bylo przegapic. Znajomy ma kondo nad polnocnym brzegiem jeziora Tahoe. On to kondo czesto wynajmuje ale tak sie zlozylo, ze nie mial chetnych na ten weekend i dziwnym trafem my mielismy wlasnie dzika ochote odwiedzic snieg. A sniegu byla tona. W poprzedni weekend spadlo go mnostwo i teraz w 36 godzin spadlo go ponad metr. 
Udalo nam sie przyjechac tuz przed tym jak zamkneli autostrade bo widocznosc byla zerowa. Kolo Tahoe to wygladalo tak: 


Natomiast na drugi dzien tak:


Tym razem nie tylko szalelismy po stokach ale i wybralismy sie na narty biegowe. Nasz ulubiony osrodek, Northstar ma wspaniale szlaki na biegowki, a ze ten sport jest o wiele mniej popularny szlaki te byly praktycznie nasze. Z dala od zatloczonych stokow narciarskich moglismy sie rozkoszowac cisza i pieknem swiezo pokrytego sniegiem lasu. 


Ostatni raz bylismy na biegowkach, jak Kenus byl bardzo maly wiec tak na prawde dla niego to byl pierwszy raz i chlopak zakochal sie w tym sporcie. Ja myslalam, ze ten gorski szatan bedzie tesknil za pedem nart zjazdowych, ale nie, tak mu sie to spodobalo, ze na drugi dzien wybral biegowki a nie szalenstwo po stokach. Moj chlopak.

Widok na jezioro Tahoe. W dali widac te gory, po ktorych
szalelismy w czasie naszej poprzedniej wizycie w Tahoe.

Biegowki to znakomity trening. Po czterech godzinach bylismy niezle zmeczeni i bardzo. bardzo glodni.

Nie bedziemy mieli juz chyba okazji by wyskoczyc wiecej w gory. Mamy sporo pracy i musimy sie skoncentrowac na treningu na nasza letnia wyprawe wiec chyba to jest nasze pozegnanie z zima.